NAZWY POLSKIE, NAZWY ŁACIŃSKIE ....

Bożena Dubielecka


 

Każdy z nas wie, że wszystkie rośliny, zwierzęta, a nawet takie małe różne żyjątka, które nie zawsze widać gołym okiem, mają swoje nazwy. I to niejedną! Ale najważniejsza jest ta łacińska nadana przez uczonych, która jest uniwersalna i zrozumiała przez wszystkich, zarówno przez Chińczyka jak i Anglika i Polaka.

Na pomysł nadawania dwuczłonowych nazw wpadł Karol Linneusz i zastosował go w swoim dziele Species Plantarum w 1753 roku i od tamtej pory system ten nas obowiązuje. Krótko przypomnę, że polega on na tym, że nazwa danego gatunku składa się z dwóch części, porównywalnych w pewnym uproszczeniu z nazwiskiem i imieniem: z nazwy rodzajowej i epitetu gatunkowego. Nazwisko to nazwa rodzajowa, która oznacza, że dana roślina należy do określonego rodzaju, do którego może należeć więcej roślin, nawet kilkaset jak np. w rodzaju Euphorbia, lub, w którym jest tylko ona sama reprezentantem, np. Leuchtenbergia (jest to tak zwany rodzaj monotypowy, liczący tylko jeden gatunek). Nazwę rodzajową piszemy dużą literą. Ale drugi człon, epitet gatunkowy to imię, precyzuje nam, o jaki gatunek dokładnie chodzi. I drugiego takiego nie ma. Piszemy go małą literą.

Nazwy łacińskie mają wszystkie organizmy żywe, ale te same organizmy mają także często wiele innych nazw, w tym nazwy zwyczajowe. Przecież, na co dzień nie mówimy, że w naszym ogródku rosną MalusPyrus, tylko jabłonka i grusza. Ale tak naprawdę nie wszyscy wiedzą, że to Malus domesticaPyrus communis. Rośliny rosnące w Polsce mają także polskie nazwy dwuczłonowe, które są mniej więcej obowiązujące. W przypadku wyżej wymienionych drzew będą to nazwy jabłoń domowagrusza pospolita. Kilka lat temu powstała dzięki pracy krakowskich botaników checklistą, w której wymienione są wszystkie gatunki występujące w Polsce i podane są nazwy łacińskie i nazwy polskie obok siebie.

Ale co zrobić, jeśli jakaś roślina nie rośnie w Polsce? I nie jest ważną rośliną użytkową, ozdobną i jednym słowem nikt nigdy nie wymyślił dla niej dwuczłonowej nazwy w języku polskim, bo nie było takiej potrzeby i z niczym się nikomu nie kojarzyła na tyle, aby taka nazwę nadać. Taką grupą są nasi ulubieńcy, wszystkie kaktusy i chyba prawie wszystkie sukulenty. Oczywiście były i nadal są próby nadawania polskich nazw egzotycznym roślinom. Sama znajdowałam w bardzo starych polskich podręcznikach polskie nazwy kaktusów, z czego spodobała mi się tylko jedna: dyniokłęb słoniozębiec i konia z rzędem temu, kto rozszyfruje, o jaki gatunek chodzi.

Wszystkie znalezione przeze mnie nazwy były co najmniej tak archaiczne jak ta, ale nie tak ładne. I pozwolę sobie ich nie cytować, bo nie jestem ich zwolenniczką. Nie był ich zwolennikiem także Józef Berger, a napisał przecież pierwszą polską książkę o kaktusach w 1882 roku. I napisał w niej na stronie 20: O użyciu polskiej terminologii ani mowy być nie może: czego kraj nie posiada, na to nie ma i nazwy.

My jednak mamy dużo kaktusów, znamy ich też znacznie więcej niż znał Berger. I nas, kaktusiarzy jest więcej i musimy jakoś nad tymi nazwami zapanować.

Utarło się wśród nas, ale jest to także tendencja pojawiająca się w przypadku innych roślin ozdobnych, że nazwę łacińską spolszcza się i dzięki temu uzyskuje się materiał do dalszej obróbki już w naszym języku.

Ale drodzy kaktusiarze, to, co widzę na stronach internetowych, w biuletynach oddziałowych, a niestety także przemyciło się w naszym piśmie, powoduje, że włos jeży mi się na głowie. Teraz przedstawię zasady używania nazw łacińskich i spolszczania tych że.

Pierwsza i najważniejsza zasada:

1. NIGDY nie wolno odmieniać nazw łacińskich z polskimi końcówkami. Zakazane są Euphorbie, Coryphanthy, Turbinicarpusy itp.

2. Nazwy łacińskie powinny być pisane czcionką o nazwie italic, zwaną też kursywą. To, co powyżej cytowałam napisałam tą właśnie czcionką, ale jeśli napiszemy zwykłą czcionką: Euphorbie, Coryphanthy, Turbinicarpusy, nadal będzie błędem.

3. Spolszczenie nazwy łacińskiej będzie wtedy, jeśli nazwę napiszemy zwykłą czcionką, z małej litery i wszystkie znaki w nazwie będą przekształcone w polskie litery.

Dotyczy to np. ph, które przekształcamy na f i wyjdzie nam euforbia, euforbii, z euforbią i tak dalej przez wszystkie przypadki. Ale akurat to jest łatwe. Musimy między innymi bardzo uważać na oryginalną pisownię, aby właściwie spolszczyć c, bo litera ta ma różne znaczenie zależnie od sąsiedztwa innych liter a zwłaszcza samogłosek, a w polskim mamy jednoznacznie brzmiące litery kc i s. Tak, więc łacińska Coryphantha będzie brzmiała po polsku koryfanta. I teraz można odmieniać ją np. w liczbie mnogiej i będzie wiele koryfant, omawiam koryfanty itd. Podobnie trzeba zrobić z turbinikarpusami, cereusami, opuncją, rebucjami.

Zapewne są nazwy, z którymi nie bardzo wiadomo co zrobić, ponieważ pochodzą na przykład z nieznanego języka i nie wiadomo jak to tak naprawdę czytać. Wtedy po prostu bezpiecznie jest używać tylko nazwy łacińskiej i tak konstruować zdania, aby nie było konieczne odmieniać jej przez przypadki. Przyznam się, że właśnie tak czynię pisząc różne artykuły, aby uniknąć komplikacji.

Jeśli komuś nie podoba się spolszczanie nazw łacińskich ma jeszcze jedno wyjście: odmieniać przez przypadki nazwy łacińskie, ale z łacińskimi końcówkami, używając łacińskich reguł gramatycznych. Wtedy będzie OK, ale powiem szczerze, że z takim podejściem do sprawy jeszcze nigdy się nie spotkałam.

Wszystko, co dotychczas napisałam dotyczy spolszczania nazw rodzajowych. Ale są przecież jeszcze nazwy gatunkowe. I tu zaczynają się schody. Nie wolno bowiem spolszczyć nazwy gatunkowej. Nie można też mieszać nazwy spolszczonej z łacińską. Zakazane są łamańce typu mamilaria huitzilopochtli, a także nie wolno nam pisać o koryfancie retuzie, czy o ariokarpusach kotschubejanusach. Sami widzicie jak to wygląda w druku!

Niektórzy radzą sobie z tym problemem tłumacząc łacińską nazwę gatunkową na polski. Czasami jest to proste: jeśli nazwa gatunkowa odnosi się do jakiejś cechy rośliny np. koloru czy innej prostej cechy np. Pereskia grandifolia czyli pereskia wielkolistna. Ale co zrobić jak epitet gatunkowy pochodzi od nazwy egzotycznej wyspy, nazwiska, nazwy bóstwa jak w przypadku Mammillaria huitzilopochtli czy jest słowem pochodzącym z dziwnego języka i nie da się tego prosto przetłumaczyć?

Zostawić tylko nazwę łacińską, przecież po to zostały stworzone, aby łatwiej się nam było porozumieć.


Artykuły , Wysiewanie , Pikowanie


Artykuł ukazał się w "Świecie Kaktusów", rocznik 2006.